czwartek, 11 lutego 2010

Telefon...

Lubię te gadu-gadu przez telefon. Dwie moje babcie dzwonią prawie codziennie do mnie i rozmawiają ze mną. Pytań jest niezliczona ilość. A w co się bawiłem, a czy kupkę zrobiłem;)? Ja dość szczegółowo opowiadam co, jak i gdzie... 

Ostatnio zatroskana babcia Krysia z moją ulubioną ciotką Anią pyta mnie jak się czuję ( a to dlatego, że ostatnio zaliczyłam krótkie choróbsko. Ale wybrałem moment - parę godzin przed imprezą roczkową Marysi. Dom pełen gości, rozgardiasz przedimprezowy a ja jakiś taki nieswój... Oczywiście nie chciałem się włożyć dobrowolnie do łóżeczka, dopiero temp. 39 st. zaprowadziła mnie na 2 godzinki do łóżeczka. Tylko 7, 5 ml mojego ulubionego nurofenu o smaku pomarańczowym i  śpię....;) 

Dość długa ta dygresja, wracając do tej mojej rozmowy z Bacia Krysią i Anią..

Odpowiadam, że już dobrze się czuję, ale w sumie to mam jeden problem... bo jakby tak mama np. zachorowała, to Tata kaszek nie umie robić i co wtedy??? Oto jest pytanie!


Oficjalne sprostowanie: Oczywiście Tatuś opanował taką sztukę robienia kaszek, tylko jakoś tak nie za często to pokazuje, bo mama w kuchni panuje już od dobrych kilku lat....Może kiedyś nastąpi detronizacja...może w najbliższą niedzielę?